Skażona dziczyzna

Istnieje prawdopodobieństwo, że dziczyzna zakażona włośniem trafiła do restauracji w Warszawie i na Mazowszu. Mazowiecki Sanepid wraz ze służbami weterynaryjnymi są gotowe do kontroli tych miejsc.

Temat zakażonej dziczyzny zaczął się w pierwszych dniach września, gdy mężczyzna z Radomia dostarczył do miejscowego Sanepidu próbki dziczyzny. Jednakże nie zaczekał na wyniki badań, a mięso sprzedał.

Natomiast w jednej z próbek mięsa służby sanitarne znalazły dowody na obecność włośnia. Choć Sanepid nakazał mężczyźnie dostarczenie do badania całego mięsa, czyli mięsa z dziewięciu dzików, ten nie zrobił tego. W związku z tym służby sanitarne zmuszone były przekazać sprawę do wyjaśnienia przez policję.

Policjanci dokonali zatrzymania 38-latka z Radomia, lecz ten nie współpracuje z funkcjonariuszami. Policja ostrzega przed kupowaniem i spożywaniem dziczyzny z niepewnych źródeł. Jak przekonuje rzecznik wojewody mazowieckiego - Ivetta Biały - na tą chwilę najważniejsze jest, aby wyjaśnić gdzie podziała się reszta mięsa, może ono, choć wcale nie musi, być skażone. Nie wiadomo czy zostało ono wprowadzone do obrotu, ale w ramach prewencji należy taką ewentualność brać pod uwagę.

Jeżeli potwierdzone zostaną podejrzenia, że mięso zostało wprowadzone do obrotu, sanepid natychmiast

Biały zapowiada, że jeśli potwierdzą się informacje o wprowadzeniu do obrotu mięsa, sanepid niezwłocznie wykona stosowne kontrole w restauracjach.

Konsumpcja mięsa skażonego włośniem może powodować poważne dolegliwości zdrowotne. Złożone przez samicę larwy, z jelit przedostają się do naczyń krwionośnych, a następnie wędrują do mięśni. Jeden z pierwszych objawów to biegunka, ponieważ dochodzi do uszkodzenia jelit przez pasożyta. Następnie odczuwane są bóle brzucha, wymioty, nudności, obrzęk powiek, twarzy, bóle mięśni, zaczerwienienie spojówek. Przy dużej inwazji pasożyta dojść może nawet do śmierci.

Policja zgłasza się z prośbą o kontakt do wszystkich, którzy są w stanie pomóc w wyklarowaniu tej sprawy.